Impotencja. Psychosomatyka i metafizyka impotencji
MOWA : Język polski | Свята-Мова | Русский язык
Czy masz problemy z potencją? Rozważmy metafizyczne (subtelne, mentalne, emocjonalne, psychosomatyczne, podświadome, głębokie) przyczyny problemów z potencją.
Oto co piszą na ten temat światowej sławy eksperci w tej dziedzinie i autorzy książek na ten temat.
Liz Burbo w swojej książce "Twoje ciało mówi 'Kochaj siebie!'" pisze o możliwych psychosomatycznych i metafizycznych przyczynach impotencji i przywrócenia potencji:
Impotencja - powszechne zaburzenie funkcji seksualnych u mężczyzn, przy którym erekcja słabnie do tego stopnia, że stosunek seksualny staje się niemożliwy.
Blokada emocjonalna. Każdy mężczyzna przynajmniej raz w swoim życiu odczuł, czym jest impotencja; mechanizm erekcji jest bardzo złożony i delikatny, dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że od czasu do czasu się psuje. W impotencji nie ma nic tragicznego, ani śmiesznego. Wszystko, co trzeba zrobić, to ustalić, w jakiej konkretnej sytuacji się ona pojawia. Powtarzające się niepowodzenia z jakąś jedną kobietą mogą być wyjaśnione tym, że mężczyzna zaczął podświadomie postrzegać tę kobietę jako matkę lub że jego miłość do tej kobiety stała się bardziej wzniosła i nie chce jej kalać cielesnymi pragnieniami. Możliwe również, że mężczyzna chce za coś ukarać swoją partnerkę i nieświadomie wybiera taki sposób.
Blokada mentalna. Bezsilność w sferze seksualnej mówi o tym, że czujesz się bezsilny w jakiejś sytuacji, w innej sferze swojego życia, i to uczucie ci szkodzi. Ludzie często czują się bezsilni, ponieważ zbyt bardzo martwią się o kogoś innego. W takim przypadku należy dać innej osobie możliwość samodzielnego rozwiązania swoich problemów.
Jeśli impotencja jest spowodowana jakimś nieudanym doświadczeniem seksualnym, nie powinieneś już wierzyć w to, że ta porażka będzie się powtarzać wciąż i wciąż. Jak tylko przestaniesz w to wierzyć, problem zniknie.
Jeśli używasz impotencji, żeby ukarać za coś swoją partnerkę, wiedz, że karzesz samego siebie, ponieważ blokując swoje potrzeby fizyczne, blokujesz również swoją energię twórczą. Postępując tak, karmisz tylko swoje ego, a nie relację z partnerką.
Powyższe wyjaśnienie w równym stopniu odnosi się do niezdolności do ejakulacji. Zobacz także artykuł PENIS (PROBLEMY).
Blokada duchowa polega na tym samym, co w przypadku ROPNIA:
Aby zrozumieć blokadę duchową, która przeszkadza w zaspokojeniu ważnej potrzeby twojego prawdziwego Ja, zadaj sobie pytania zawarte na końcu tej książki. Odpowiedzi na te pytania pozwolą ci dokładniej określić prawdziwą przyczynę twojego problemu fizycznego.
Bodo Baginski i Shalila Sharamon w swojej książce "'Reiki' - uniwersalna energia życiowa" piszą o subtelnych / metafizycznych przyczynach impotencji i przywrócenia potencji:
Problem seksualny z potencją u mężczyzny zawsze jest związany ze strachem przed pozostawieniem czegoś, strachem przed utratą kontroli lub strachem przed czymś wypartym do podświadomości. W tym przypadku energia niezbędna do wytrysku jest świadomie zatrzymywana przez mózg zamiast być skierowana tam, gdzie powinna być w tym momencie. Często w tle obecny jest nacisk seksualny lub napięcie, poczucie winy lub chęć zrobienia na złość w stosunku do byłego partnera. I wtedy nic nie wychodzi. - Jeśli zrozumiesz wszystkie te powiązania, dowiesz się, że musisz głębiej zanurzyć się we własne uczucia. Seksu nie można regulować rozumem. Oddaj cząstkę swojego wewnętrznego "ja", twoją prawdziwą miłość, lub pozwól wszystkiemu dziać się samemu. Jeśli wyłączysz swój intelekt, to siła uczucia i radość energii seksualnej będą wyrażać się z niezwykłą łatwością.
Walerij W. Sinielnikow w swojej książce "Pokochaj swoją chorobę" pisze o możliwych psychosomatycznych i metafizycznych przyczynach impotencji i przywrócenia potencji:
Nacisk seksualny, strach, napięcie, poczucie winy na tle seksualnym prowadzą do osłabienia potencji lub nawet do jej całkowitego zaniku.
Oto siedzi u mnie na konsultacji mężczyzna i zawstydzony opowiada:
— Doktorze, wie pan, z żoną wszystko mi się świetnie udaje. Ale niedawno poznałem pewną kobietę. Zaprosiła mnie do siebie do domu. No, posiedzieliśmy, trochę wypiliśmy, a kiedy doszło do łóżka, penis nie chciał wstać. Cokolwiek robiłem, nic nie wychodziło. Oczywiście, wymówiłem się zmęczeniem, żeby się nie skompromitować. Potem poszedłem do jednej babki. Powiedziała, że mi "zrobiono". I że najprawdopodobniej żona mnie przywiązała.
— Żona nie ma z tym nic wspólnego — powiedziałem. — Proszę powiedzieć, czy miał pan poczucie winy, kiedy szedł pan do tej kobiety? — Oczywiście, jeszcze jakie — odpowiedział. — Nie tylko odczuwałem poczucie winy, ale jeszcze się bałem, żeby żona się o tym nie dowiedziała. Przecież ta kobieta mieszka w sąsiedniej klatce.
— Oto pana wina i strach doprowadziły do tego, że penis nie chciał wstać. Nie słuchał pana, ratując pana w ten sposób. Okazał się o wiele mądrzejszy od pana.
— To co wychodzi — oczy mężczyzny zaświeciły — jeśli będę mógł pozbyć się poczucia winy i strachu, to wszystko mi się uda z tą kobietą?
— A zamierza pan się rozwodzić? — zapytałem go.
— Nie, no co pan. Mam wspaniałą rodzinę. Dwoje dzieci. Z żoną zawsze mieliśmy wspaniałe relacje. Po prostu ostatnio często się kłócimy. No i zachciało się, jak to się mówi, "oderwać" na boku. — Ale przecież pana podświadomość, wywołując impotencję, dbała o zachowanie rodziny i chciała, żeby pan zmienił relacje ze swoją żoną. Przecież sam pan powiedział, że z żoną wszystko się panu świetnie udaje. Może zanim pobiegnie pan do innej kobiety, da jej nadzieję i będzie się starał uzyskać od niej to, czego ostatnio nie może pan otrzymać od żony, lepiej rozejrzeć się w sobie i w swoich relacjach z żoną. Może lepiej wsłuchać się w swój penis, a dokładniej, w samego siebie i dokonać właściwego wyboru? Nie trzeba przekraczać samego siebie. Bo potem będzie tylko gorzej. Nie mogę panu czegoś zabraniać ani doradzać. Nie mam prawa. Teraz zna pan przyczyny i wybór należy do pana.
— Myślę, że ma pan rację — zgadza się mężczyzna. — Najpierw trzeba rozejrzeć się w sobie.
Rozgoryczenie wobec partnera seksualnego, a także dawna złość, nienawiść i urazy wobec kobiet mocno osłabiają potencję.
Przyszedł do mnie na konsultację 56-letni mężczyzna i zaczął opowiadać, jąkając się:
— Doktorze, mam taki problem.
— Jaki problem? — pytam go.
— Ostatnio nie wychodzi mi z kobietami.
— Co nie wychodzi? — pytam. — Ma pan słabą erekcję, czy szybki wytrysk, czy coś innego?
— To, co pan nazwał jako pierwsze — słaba erekcja. Rozumie pan, rok temu rozwiodłem się z żoną. I poznałem jedną kobietę. Ona tak dobrze się do mnie odnosi, jest dobra, uważna, czuła. Ale jak tylko dochodzi do łóżka - nic nie wychodzi. Ona oczywiście mnie uspokaja, że, mówi, i tak jest jej ze mną dobrze, ale ja czuję się niepełnowartościowy. Chodziłem do seksuologa. On mi tam coś stymulował jakimś urządzeniem, ale nic nie pomogło. Mówię mu, że nie trzeba mi leczyć penisa, czuję, że przyczyna jest gdzieś w głowie lub w duszy. A on się śmieje i mówi, że wszystko minie. Potem zacząłem brać "Johimbinę" — to takie tabletki. Po nich w ogóle przestał mi się ruszać.
— Więc czuje pan, że przyczyna słabości płciowej jest gdzieś w panu wewnątrz, w duszy? — pytam go.
— No, w duszy czy w głowie, nie wiem. Ale gdzieś wewnątrz — to na pewno.
— To zwróćmy się do wnętrza i wyjaśnijmy przyczyny. Jest pan gotowy?
— Tak, oczywiście, doktorze. Przecież chcę dla siebie tylko dobrego.
Po tym nawiązaliśmy kontakt z podświadomością i wyjaśniliśmy przyczyny. Dziesięć lat temu ożenił się po raz drugi z kobietą z dzieckiem. Z pierwszego małżeństwa miał już dorosłego syna. Szczególnej miłości i ciepła z tą kobietą nie było. Był zamożny i, jak mówił, raczej ona wyszła za niego za mąż z wyrachowania. Wtedy też zaczął budować nowy duży dom. Rok temu skończył budowę domu i przepisał go na swoją żonę. Po tym ona wyrzuciła go z tego domu i złożyła pozew o rozwód. Otóż przyczyną słabości płciowej jest jego negatywny stosunek do tej sytuacji i do byłej żony.
— W tamtych dniach dosłownie szalałem ze złości i urazy — przyznał mi się. — Chciałem nawet spalić i ten dom, i ją razem z domem. Przekląłem wtedy nie tylko tę kobietę, ale i wszystkie kobiety na świecie.
— Czy nadal ma pan negatywne myśli wobec byłej żony?
— Nienawidzę jej.
— I z takim nastawieniem w duszy wobec kobiet chce pan, żeby panu stawał penis?
— Ale przecież ta kobieta, którą poznałem, jest zupełnie inna. I dom ma, i niczego ode mnie nie chce.
— Tak, ale w duszy ma pan nagromadzoną urazę, złość, nienawiść i nawet przekleństwo. I to rozciąga się nie tylko na byłą żonę, ale i na wszystkie kobiety w pana świecie.
— To co mam robić? — pyta mnie mężczyzna.
— Przede wszystkim wybaczyć!
— Ciężko będzie, ale spróbuję.
— Tylko spróbuje pan?
— Nie, zrobię to.
— Musi pan wybaczyć byłej żonie, poprosić o wybaczenie Boga, Wszechświat za te agresywne myśli, przekleństwo, które pan jej wysyłał. Po tym podziękuje jej pan, pobłogosławi i życzy wszystkiego dobrego. I im szybciej to zrobicie, tym szybciej wszystko u was zacznie działać.
Tydzień później przyszedł do mnie i poinformował, że jego stan poprawił się o osiemdziesiąt procent.
— Zrobiłem wszystko, jak mi pan kazał.
— Kontynuuj dalej uwalnianie się od negatywnych myśli i gromadzenie miłości w swojej duszy.
Przypomnij sobie wszystkie sytuacje w życiu, gdy doświadczałeś najmniejszych negatywnych emocji wobec kobiet, i dokonaj przeglądu tych wydarzeń z nowymi uczuciami. Wtedy będzie sto procent.
Lęk przed kobietami i głęboki podświadomy strach przed matką mogą być przyczynami impotencji u młodych mężczyzn.
Jeden chłopak w żaden sposób nie mógł nawiązać kontaktów seksualnych z dziewczynami. Silne zawstydzenie, a nawet lęk przed płcią żeńską mu w tym przeszkadzały. Podczas rozmowy z podświadomym umysłem okazało się, że matka w ich rodzinie zawsze zajmowała dominującą pozycję. Była bardzo surowa i zawsze tłumiła ojca.
Pomogłem młodzieńcowi uwolnić się od podświadomych lęków. Wykonywał również specjalny trening zdobywania męskości. Po pewnym czasie zadzwonił do mnie i poinformował, że nie przyjdzie na następną sesję.
— Doktorze, tydzień temu poznałem dziewczynę. Wszystko mi z nią świetnie wyszło.
Wątpliwości w siebie jako mężczyznę, wątpliwości w poprawność swoich działań osłabiają potencję.
Na mojej wizycie siedzi mężczyzna. Dwa miesiące temu pojawiła się u niego słabość seksualna. Nawiązaliśmy kontakt z podświadomością i ustaliliśmy, że słabość seksualna pojawiła się po tym, jak stracił pracę.
— Jak utrata pracy jest związana z utratą siły seksualnej? — zapytałem go.
— Zrozumiałem, o co chodzi, — wykrzyknął mężczyzna. —Zawsze uważałem, i nadal uważam, że mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę. I kiedy długo nie mogłem znaleźć pracy, zacząłem się ganić i wyrzucać sobie: "Co ze mnie za facet, jeśli nie mogę utrzymać rodziny?" I na tym tle mój penis przestał mi stawać.
— I co zamierzasz teraz zrobić? — zapytałem go. — Nadal będziesz się obwiniać?
— Nie. Wcześniej lubiłem się zajmować samokrytyką.
Teraz zrozumiałem, że nie ma sensu się ganić. Trzeba po prostu znaleźć pracę. I teraz jestem z jakiegoś powodu pewien, że znajdę pracę w najbliższym czasie.
Miesiąc później przyszedł do mnie ponownie bez zapisywania się.
— Chciałby pan zapisać się na powtórną wizytę? — zapytałem go.
— Nie, doktorze. Chciałem panu powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku. A żona prosiła przekazać panu szczególne podziękowania i ten prezent. — Z tymi słowami mężczyzna postawił na stole paczkę. — Tak, przy okazji, — dodał, — pracę znalazłem już tydzień po sesji. Dobra praca, podoba mi się.
Przekonania społeczne i wiara w starzenie się również mogą być przyczyną obniżenia funkcji seksualnych. Osobiście jestem głęboko przekonany, że przyczyną problemów z potencją nie jest wiek, ale wiara w zanikanie funkcji. Nie ma absolutnie żadnego związku między wiekiem a siłą seksualną, jeśli sami nie połączycie tych dwóch pojęć. Znałem jednego dziadka, który w wieku osiemdziesięciu lat ożenił się z sześćdziesięciolatką. Ta kobieta po dwóch tygodniach uciekła od niego. Kiedy znajome emerytki zapytały, jaka jest przyczyna, odpowiedziała: "Prawie mnie zamęczył seksem, przeklęty". A przecież szczególną siłą fizyczną dziadek się nie wyróżniał. Tak, siedział sobie spokojnie całymi dniami na ławeczce przed swoim domem i łuskał pestki słonecznika.
Szybki wytrysk
Często zwykły brak wiedzy na temat seksu, a także wątpliwości, lęki i niepewność siebie mogą być przyczynami szybkiego wytrysku. Takie sytuacje zazwyczaj zdarzają się u młodych mężczyzn, którzy dopiero rozpoczynają swoje życie seksualne.
Na wizytę przyszedł do mnie młody mężczyzna w wieku 26 lat.
— Wie pan, — zaczął, krępując się, — kilka miesięcy temu poznałem dziewczynę. Przez cały ten czas się o nią starałem. Bardzo mi się podoba i nawet myślę o oświadczynach. Ale oto co mi przeszkadza. Tydzień temu mieliśmy bliski kontakt seksualny, a ja bardzo szybko doszedłem. Kilka dni temu spróbowaliśmy jeszcze raz, ale znowu szybko doszedłem. I teraz boję się, żeby to nie stało się złym nawykiem.
— A czy przed poznaniem tej dziewczyny miał pan kontakty seksualne? — zapytałem go.
— Nie. Jakoś nie mogłem spotkać ukochanej dziewczyny, a także bardzo się wstydziłem.
— Jaką literaturę pan czytał na temat seksu?
— Praktycznie żadnej, — odpowiedział.
Od razu zrozumiałem, że ten młody mężczyzna ma problemy po prostu z braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
— Proszę powiedzieć, — zapytałem go, — czy w okresie dojrzewania uprawiał pan masturbację?
— Tylko kilka razy, — odpowiedział. — Słyszałem od kogoś, że to szkodliwe i może mieć negatywny wpływ na zdolności seksualne i psychikę.
— To wszystko bzdury. Tak mówią tylko ci, którzy nic o tym nie wiedzą. Od dziś zacznie pan uprawiać masturbację.
Chłopak patrzy na mnie ze zdziwieniem.
— I nie tylko uprawiać, — kontynuowałem, — ale bardzo uważnie i sumiennie, zwracając uwagę na każde swoje odczucie w penisie, jądrach, w całym ciele. Będzie pan uczył się odczuwać, czuć samego siebie. Będzie pan uczył się zaczynać i kończyć w dowolnym momencie podniecenia. W ten sposób nauczy się pan kontrolować siebie. W ciągu pierwszego tygodnia zabraniam panu kontaktów seksualnych z pańską narzeczoną. Można się spotykać, rozmawiać, całować, ale nie więcej. I oto odpowiednia literatura dla pana.
Dałem mu książki i poprosiłem o przyjście za dwa tygodnie.
Przyszedł w wyznaczonym terminie.
—Doktorze, wszystko u mnie świetnie, — poinformował radośnie. — Za miesiąc postanowiliśmy wziąć ślub.
Takie cechy charakteru, jak porywczość i brak opanowania, mogą być przyczynami szybkiego wytrysku. A także chęć robienia wszystkiego szybko, bez odkładania na później. Dążenie do tego, by zdążyć w życiu zrobić jak najwięcej, zdążyć żyć.
Na wizytę przyjechał do mnie z innego miasta mężczyzna w średnim wieku. Już od kilku lat cierpiał z powodu szybkiego wytrysku, ale nie zwracał się o pomoc — wstydził się. Nawiązawszy kontakt z jego podświadomym umysłem, ustaliliśmy, że szybki wytrysk jest odzwierciedleniem takich cech jego charakteru, jak brak opanowania i porywczość.
— Tak, doktorze, to raczej tak jest. Nawet na zebraniach zawsze wychodzę ze swoimi uwagami. Nie mogę się powstrzymać. A potem cierpię z tego powodu. Jem też bardzo szybko. Staram się połknąć jedzenie nie przeżuwając. Przy paleniu też się spieszę.
Stworzyliśmy z nim nowe sposoby zachowania, a ja dałem mu "zadanie domowe".
— Teraz, jeśli chce pan wyleczyć się i kontrolować swój wytrysk, będzie pan postępować w następujący sposób. Kiedy je pan, przeżuwaj pan jedzenie powoli.
Niech kęs w ustach stanie się jednorodny, całkowicie zwilżony śliną. Dopiero wtedy niech pan połyka.
Proszę policzyć: ile ruchów żucia szczęką trzeba wykonać, aby całkowicie rozdrobnić jedzenie. Proszę zwrócić uwagę, że dla twardszego jedzenia potrzeba większej liczby ruchów żucia niż dla miękkiego. Proszę tak postępować z każdą porcją jedzenia. Dużo pan pali? — pytam go.
— Pół paczki dziennie, bywa mniej, — odpowiada pacjent.
— Kiedy pan pali, najpierw niech pan wyciągnie zapałkę z pudełka. Połóż ją na jednym kolanie. Następnie wyjmij papierosa i połóż go na drugim kolanie. Po tym zamknij pudełko i schowaj paczkę papierosów. Potem zapal papierosa i pal go bardzo powoli. Policz: ile zaciągnięć trzeba zrobić, aby wypalić całego papierosa. Potem zacznij eksperymentować. Zrób jedno-dwa zaciągnięcia i wyrzuć papierosa. A innego papierosa dopal do końca powoli. Niektóre pal szybko. Obserwuj przy tym swoje odczucia.
Po pewnym czasie poczuje pan, że pojawia się kontrola i może pan dochodzić wtedy, kiedy świadomie pan zechce.
Według Siergieja S. Konowałowa ("Medycyna energoinformacyjna według Konowałowa. Uzdrawiające emocje"), możliwymi psychosomatycznymi i metafizycznymi przyczynami impotencji są:
Najczęściej impotencja ma przyczyny emocjonalne. To uczucie przygnębienia, niepokoju i nerwowości, a także stres spowodowany pracą, problemami finansowymi.
Duże znaczenie ma presja seksualna, napięcie, poczucie winy, złość na partnera, niezręczność i nieśmiałość, samobiczowanie.
Louise Hay w swojej książce "Ulecz swoje ciało" wskazuje na główne negatywne przekonania (prowadzące do chorób) i harmonizujące myśli (prowadzące do uzdrowienia) związane z impotencją i przywróceniem potencji:
Presja seksualna, napięcie, poczucie winy. Przekonania społeczne. Złość na partnera. Lęk przed matką.
Harmonizujące myśli:
Od teraz z łatwością i radością pozwalam mojej seksualności działać z pełną siłą.
Luule Viilma w swoich książkach "Światło duszy" pisze o tym, że możliwymi psychosomatycznymi i metafizycznymi przyczynami impotencji są:
Strach, że "oskarżają mnie o to, że nie mogę utrzymać rodziny, nie radzę sobie z pracą, do niczego się nie nadaję jako mężczyzna"; oskarżanie siebie o to samo.
Strach przed problemami ekonomicznymi. Poczucie winy u mężczyzny w odpowiedzi na złość kobiety. Litość nad sobą z powodu swojej płci.
Doktor Luule Viilma w swoich pracach pisze o możliwych psychosomatycznych, psychologicznych i metafizycznych przyczynach impotencji:
Jak każdy inny kryzys doświadczany przez człowieka, kryzys w sferze seksualnej ma swoje korzenie w dzieciństwie, w rodzicach.
Jeśli matka nie umiała być żoną i matką, a ojciec nie umiał być mężem i ojcem, to i dzieci tego nie umieją. Podświadomie potrafiłyby, bo przecież czegoś nauczyły się w poprzednich życiach, ale ta umiejętność jest niszczona w takim stopniu, w jakim rodzice pragną być dobrymi.
Zdarzają się sytuacje, kiedy niemożliwe jest dokonanie wyboru, czyli sytuacje, z których wyrasta bezsilność. Niemożność rodzi bezsilność. Bezsilność duchową, emocjonalną i fizyczną. Niezależnie od rodzaju bezsilności, jest ona nieżywotnością. To nie życie pozbawia nas możliwości, ale my sami. Najczęściej robimy to za pomocą drogich nam osób, zwanych rodzicami. Nawet jeśli sami wybraliśmy tych rodziców, ponieważ potrzebujemy przygotowanych przez nich prób, to właśnie z winy rodziców stają się one szczególnie ciężkie.
Problem litości nad sobą, a więc nieżywotności, wynika z tego, że dziecko, kochające w równym stopniu oboje rodziców, jest zmuszane do okazania preferencji jednemu z nich. To wywołuje u dziecka całkowitą bezradność. Nawet łzy nie pomagają. Pozostaje tylko zaciskać zęby i cierpieć. Im szybciej w dziecku rodzi się protest, tym szybciej ono choruje. Pozytywną stroną tej sytuacji jest to, że poświęcając ciało, zachowuje swoją istotę. Im wcześniej dziecko ucieka z domu, tym bardziej komplikuje swoje ziemskie życie, za to ułatwia duchowe. Jeśli nie ma innego wyjścia, to znaczy jeśli inne warianty nie pasują, odstraszają, wydają się niemożliwe, to jest trzeci wariant - zacząć wylewać łzy.
Człowiek, który nie jest w stanie myśleć własną głową, który jest pozbawiony zdolności podejmowania decyzji, odczuwa litość wobec wszystkiego i wszystkich. Zawsze i wszędzie. Zdolność podejmowania decyzji jest u niego stłumiona przez poczucie obowiązku i we wszystkim widzi tylko złe, jednak jest bezsilny, by to złe naprawić. Odczuwa nieznośny smutek widząc ciągłe kłótnie między drogimi jego sercu ludźmi, z których jeden lub kilku umiera. Odtąd człowiek do końca swoich dni przestaje na cokolwiek mieć nadzieję. Do samej śmierci będzie dręczony straszliwymi wyrzutami sumienia z powodu swojej bezczynności i oskarżać otoczenie o to, że doprowadziło człowieka do grobu.
Dla dziecka nie ma cięższej próby niż widzieć lub czuć, że matka i ojciec stale się wzajemnie dręczą. Można to znieść w milczeniu - i umrzeć z męki. Śmierć nie przychodzi z pomocą, jeśli trzeba to przeżywać ze łzami. Wielu żyje wiarą w to, że gdy staną się pełnoletni, na zawsze opuszczą znienawidzony dom, i to dodaje im siły. Nadzieja choćby na taki finał hartuje człowieka duchowo.
Wiara w istnienie normalnego życia pozwala człowiekowi rosnąć i szukać, znajdować i rozwijać się. I odwrotnie: jeśli podczas odwiedzin u rodziców lub przypadkowego spotkania z nimi człowiek odkrywa, że nic się nie zmieniło, może to przekreślić wszystkie osiągnięcia samodzielnego życia. Wiedza, że rodziców się nie wybiera, że ich poglądów nie da się zmienić, że dziecko nie jest w stanie położyć kresu ich waśniom, może wywołać u dziecka poczucie takiej bezradności i żalu, że całe życie wyda się bezsensowne. Przecież w podświadomości żyje potrzeba uczynienia życia szczęśliwym, a to znaczy - uczynienia szczęśliwą energii składającej się z energii rodziców. Niezdolność do osiągnięcia tego jest duchową bezradnością, po której może nastąpić różnego rodzaju fizyczna bezradność, czyli niezdolność do działania.
Są takie rodziny, gdzie ludzie choć żyją razem, ale ojciec jest w czymś tak winny, że w ogóle nie liczy się z nim jako z człowiekiem. Zamienił się w robota, który odkupuje swoją winę usługiwaniem. Innemu mężowi, oprócz tego, że przynosi do domu pieniądze, przychodzi być chłopcem na posyłki u żony i dzieci. I wszystko tylko dlatego, że kiedyś popełnił jakiś błąd. W takiej rodzinie nie znają przebaczenia. A jeśli i znają, to i tak będą odnosić się do winnego bliźniego z pogardą i nawet na łożu śmierci nie wybaczą i nie poproszą o wybaczenie. "Ego" nie pozwala. "Ego" myśli tak: jeśli zacznę pierwszy, uznają mnie za winnego. Ono nie umie dawać, umie tylko brać. Zarówno w dosłownym, jak i w przenośnym znaczeniu.
Rodzic walczy z życiem, bo widzi w nim niebezpieczeństwo. Im gorzej wyraża się o sobie przy całej swojej litości nad własną osobą, tym bardziej niepokoi się o dziecko. Innymi słowy, tym bardziej żyje życiem dziecka. Może do tego stopnia pozbawić dziecko sił życiowych, że dziecko przestaje się rozwijać. Skutkiem tego są infantylne pełnoletnie dzieci, które nie stają się dorosłe ani zewnętrznie, ani w kwestii zdolności do działania, jeśli nie zdystansują się maksymalnie od rodziców. Każdy człowiek, który wygląda młodziej niż na swoje lata, powinien się nad tym zastanowić. W przeciwnym razie radość z niestarzejącego się wyglądu może obrócić się w smutek z powodu niedojrzałej istoty.
Niepokój - to bardzo ciężki stres. Niepokój uważa się za oznakę dobrego człowieka, którą usprawiedliwia się dobre uczynki, będące złymi w swojej istocie. Na przykład, dziecko ginie w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Matka uważa za swój obowiązek dzień i noc niepokoić się o swoje drugie dziecko i wszędzie mu towarzyszy, nie biorąc pod uwagę tego, że dziecko ma już 30 lat. On jest przecież u mnie jedyny, wyjaśnia matka takim rozdzierającym tonem, że każdy, kto ma serce, przerywa dalszą rozmowę. Matka cieszy się jak dziecko z tego, że jej dziecko - z wyglądu i zachowania - wygląda na 15 lat.
W takim przypadku litość nad sobą przeradza się w infantylną, dziecinną radość życia, zatrzymującą proces starzenia nawet u starszej matki. Jeśli wszyscy biorą ją za siostrę własnego dziecka, jej oczy lśnią ze szczęścia. Miło patrzeć na tak młodzieńczego człowieka, ale trudno z nim żyć. Ponieważ człowiek, który zachwyca się własnym wyglądem, traci zdolność patrzenia na siebie krytycznie, to widząc takich "szczęściarzy", nauczcie się uwalniać z siebie takie szczęście.
W pracy z ludźmi największą przeszkodą jest ich przekonanie, że sprawa ma się tak, i nic tu nie można zrobić. To, co się stało, należy do sfery faktów. Z faktami się nie dyskutuje. Wiedza, że przeszłości, historii zmienić nie można, zakorzenia się w ludzkiej świadomości w postaci dogmatu, który niezmordowanie powtarza to samo. Od matki ciągle słyszycie surowy wyrok na ojca, że ojciec był zły, i dalej następuje wyliczenie jego przewinień. Albo czujecie, że nastąpi wybuch, jeśli powiecie dobre słowo o ojcu, albo natykacie się na ścianę zimnego milczenia, jeśli ośmielicie się wspomnieć ojca. To jest najstraszniejsze.
To, co się wydarzyło - to ziemski fakt i nie da się go przerobić. Matka ma rację. Może sami pamiętacie, jak to było. Jeśli wysłuchacie ojca, to usłyszycie już zupełnie inną ocenę tego samego wydarzenia. Z reguły będzie to po męsku surowa samoocena. I to też jest fakt. Oskarżać kobiety i litować się nad sobą potrafią tylko nadmiernie sfeminizowani mężczyźni. Dopóki nie uwolnicie wiedzy, że historii zmienić nie można, nie będziecie w stanie działać. Możliwe, że tak się tym przemęczycie, że staniecie się niezdolni do pracy.
Możliwe, że podczas niezdolności do pracy nagle zrozumiecie: nie mogę zmienić tego, co było, ale za to mogę zmienić swój stosunek do tego, co się wydarzyło. Nie mogę przerobić swoich rodziców, ale za to mogę zmienić swój stosunek do nich. Nie mogę przerobić siebie, ale za to mogę zmienić swój stosunek do siebie.
Aby to zrobić, trzeba zacząć pracować nad sobą!!!
Możliwe, że uświadomicie sobie, że te same wydarzenia powtarzają się po to, abyście dokonali przewartościowania swoich sądów. Będziecie przewartościowywać choćby po tysiąc razy, dopóki nie uświadomicie sobie całej wartości wydarzenia, dzięki któremu pojęliście jedną z facet życia. Przestajecie litować się nad sobą z powodu tego, że macie takich rodziców. Jesteście im wdzięczni za to, że są tacy - bo w przeciwnym razie nie rozwiązalibyście swojego problemu.
Jaki stosunek do rodziców, taki stosunek w ogóle do wszystkiego, ale takiej paraleli nie jest przyjęte przeprowadzać. Dopóki pragniecie czegoś dokonać albo coś zmienić, odczuwacie strach, że nic wam się nie uda. I nie udaje się. Coraz częściej opuszczają wam ręce i leją się łzy, a jeśli ktoś zabiera się do dodawania wam otuchy i potrząsania wami, zaczynacie udowadniać swoją rację. W tym, że życie utknęło w martwym punkcie, winni nie jesteście wy, ale winna jest przeszkoda. Wy zaś - anioł, który zszedł z niebios, który pragnie tylko dobra, podczas gdy ludzie nie pozwalają wam tego dobra czynić. Swoim dreptaniem w miejscu wy, z kolei, stajecie się przeszkodą dla własnych dzieci.
Spójrzcie na ludzi, których codzienna działalność polega na tym, by przeszkadzać otoczeniu w zajmowaniu się swoimi sprawami, aby ci przejęli się opłakanością ich położenia, a zrozumiecie całą konieczność uwolnienia swojej bezsilności, czyli litości nad sobą. W przeciwnym razie dołączycie do szeregów zgorzkniałych ludzi, którzy nie mają sił żyć własnym życiem, za to mają aż nadto sił na to, by dręczyć ludzi, u których życie jest w porządku. Dlaczego? Ponieważ siła życiowa i siła woli - to dwie różne rzeczy. Im większa siła woli, tym słabsza siła życiowa. Niewykluczone, że wyniszczasz własne dzieci.
Nie życząc im źle, chcesz przerobić je według własnego gustu. A więc życzysz im źle.
Litość nad sobą jest bronią aktywnego ataku, której wszyscy się boją, ponieważ jest agresywna z natury. Człowiek żałujący siebie wymyśla wroga, niszczy jego siłę życiową i staje się zwycięzcą. Odniósłszy zwycięstwo, wysysa z pokonanego wszystkie soki życiowe, niczym pająk z muchy. Jeśli nienawidzisz litujących się nad sobą, to znaczy, że nienawidzisz swojej tłumionej litości nad sobą i, niczym pająk, wysysasz z siebie soki życiowe. Twoje oczy mogą być suche, ale patrzysz wokół siebie na niesprawiedliwy świat i czujesz, że radość życia wysycha. Kiedy siła woli zostaje złamana, słabniesz, ponieważ dawno zniszczyłeś w sobie siłę życiową przez to, że rozwijałeś siłę woli.
Zacznij pracować nad sobą, uwolnij wiedzę, że rodziców nie można zmienić, a poczujesz ulgę. Znów będziesz mógł skupić się na swoich sprawach. Uwalniając rodziców, dochodzisz do zrozumienia, że nie są oni twoją własnością, którą trzeba zmienić. Czujesz, że życie daje ci możliwość wyboru: albo rodzice, albo ty sam. Wybierasz to drugie i nie dręczysz się wyrzutami sumienia z powodu tego, że nie wybrałeś rodziców. Nie musisz wybierać ich wciąż na nowo. Już raz ich wybrałeś i tym samym wybrałeś lekcje życia, które należy przyswoić. Teraz trzeba tylko lepiej poznać rodziców. Oni są dla ciebie tylko ziemskimi nauczycielami, a ty dla nich duchowym nauczycielem. Jeśli ich ziemskie nauki zostały przez ciebie przyswojone, to wszystko jest w porządku. Jeśli nie, to uczysz się od obcych ludzi.
Jeśli przeżywasz z powodu rodziców, to upodabniasz się do sumiennego nauczyciela, który zmusza uczniów do przyswajania swoich duchowych lekcji i nie rozumie, dlaczego uczniowie go nienawidzą. Albo dlaczego nie chcą się uczyć. Wiesz, jak pożyteczne jest to, czego chcesz nauczyć, jednak nie czujesz, że wybrałeś do tego nieodpowiedni czas, nieodpowiednią publiczność i nieodpowiedni temat. Oni nie potrzebują tego, czego potrzebuje dziecko.
Życząc rodzicom dobra, ale nie pytając ich, czy potrzebują tego dobra, narzucasz im swoje życzenia tak samo, jak oni narzucają tobie. Postaraj się zrozumieć sens tego stwierdzenia, że rodzice to ziemska przeszłość dziecka. Uwalniając rodziców, nie pociągniesz ich siłą w swoją duchową przyszłość. Uświadomisz sobie, że nie zostali urodzeni w tym celu. Uwalniając ich, nie pozwolisz im ciągnąć cię z powrotem w ich ziemską przeszłość. Wolne relacje są miłością.
Jeśli możesz pochwalić się dobrymi rodzicami i szczęśliwym dzieciństwem, a mimo to masz łzy w oczach, to znaczy, że błędnie rozumiesz szczęście. Kiedy przyszedłeś na świat i stanąłeś przed wyborem między prawdziwym a pozornym dobrem, wybrałeś pozorne. Teraz jesteś bezradny. Nie jesteś w stanie przejrzeć pozornego dobra. Oznacza to, że to jest twoja życiowa lekcja. Miłość jest przez ciebie postrzegana jako zdobycie dobra, podczas gdy kochać to po prostu dawać i przyjmować to, co dają.
Upadek naszych sił życiowych sprowadza się do litości nad sobą z powodu tego, że nie jesteśmy kochani i nasza miłość nie jest potrzebna. Znowu wróciliśmy okrężną drogą do podstawowych stresów. Gdyby nie było lęków, nie byłoby też litości nad sobą. Gdyby nie było lęków, nie byłoby też poczucia winy i nie popełnialibyśmy czynów pogłębiających stresy. Wtedy nie zagmatwalibyśmy się w relacjach z rodzicami i całym światem.
Dopóki człowiek ma siłę woli, którą mobilizuje, aby przezwyciężyć problemy, uważa się go za silnego. Siła podoba się wszystkim. Litość nad sobą podkopuje siłę woli, aż pewnego dnia złamie ją i zwycięży. Człowiek, który bardzo czegoś pragnął, już niczego więcej nie pragnie. Jeden problem zamienił się w wiele innych.
Litość to stres, który może w jednej chwili pozbawić człowieka ostatniej drobiny sił, tak że nic na świecie nie będzie mogło pomóc temu nieszczęśnikowi. Nie istnieje lekarstwo zdolne zlikwidować energię litości nad sobą. Można żałować siebie, można żałować innych, można żałować wszelkich przejawów życia. Kto ubolewa nad swoim życiem, ten nie ma sił życiowych. Kto ubolewa nad swoim zdrowiem, ten nie ma sił, aby wyzdrowieć. Kto żałuje siebie z powodu tego, że musi pracować, ten nie ma sił do pracy. Kto żałuje bliźniego, ten nie ma sił, aby pomóc bliźniemu. Kto żałuje siebie z powodu swojej płci, u tego pojawiają się zaburzenia aktywności płciowej.
Zaburzenia życia płciowego mogą być ukryte - niezdolność do poczęcia, lub jawne - impotencja.
Oznaką ukrytego zaburzenia aktywności płciowej na poziomie fizycznym może być tylko niezdolność do poczęcia. Może to trwać przez krótki czas i przerodzić się w zaburzenia potencji aż do impotencji, ale może też trwać przez całe życie i nie przerodzić się w zaburzenia potencji. Problemy z potencją kobiet i mężczyzn są zasadniczo takie same, z tą różnicą, że kobieta potrafi je ukryć, podczas gdy mężczyzna nie. Nie pozwala mu na to jego anatomia.
Mężczyzna, który smuci się z powodu tego, że jest niezadowolony z siebie, traci zdolność do poczęcia.
Mężczyzna, który smuci się z powodu tego, że inni są z niego niezadowoleni, traci potencję.
Powszechny smutek z powodu własnej nieudolności niszczy męską seksualność jako całość.
To samo w zasadzie dotyczy kobiety.
Można wyrazić się jeszcze dokładniej: mężczyzna, który smuci się z powodu swojej niskiej samooceny, traci zdolność do poczęcia. Jeśli uważa, że nikt nie wie o jego wadzie, to jego potencja może być w porządku. Taki mężczyzna najprawdopodobniej bywa wesołkiem o iskrzącej energii, nawet ulubieńcem kobiet, który uważa o sobie, że kocha kobiety i przy tym ich nie obraża. Może być bardzo krytycznie nastawiony do mężczyzn, którzy robią kobietom dzieci. Dawniej żony takich mężczyzn były uważane za "winne" tego, że w rodzinie nie ma dzieci. Obecnie lekarze stawiają mężczyźnie bezlitosną diagnozę - azoospermia. Mężczyzna, który żyje odtąd z myślami o diagnozie, nie zdrowieje.
Mężczyzna, który smuci się z powodu tego, że inni są z niego niezadowoleni, traci potencję. Im bardziej stara się zrobić wszystko, aby zadowolić wszystkich, tym bardziej zostaje upokorzony, bo zadowolić wszystkich jest niemożliwe. Tragicznie reaguje na życzenia i kaprysy żony i w ogóle kobiet, uważając, że są one skierowane do niego osobiście. Nigdy nie przychodzi mu do głowy zapytać żonę, co się z nią dzieje. Dobrowolnie przyjmuje do duszy kobiece problemy, które powodują u kobiety niezadowolenie i które może rozwiązać tylko sama kobieta. Im szybciej mężczyzna próbuje rozwiązać kobiece problemy, tym szybciej dochodzi u niego do przedwczesnego wytrysku. Im mniejsza nadzieja na poradzenie sobie ze sprawami, tym mniejsza nadzieja na to, że w ogóle kiedykolwiek będzie miał wytrysk.
Problemy seksualne pojawiające się u kobiet są analogiczne do męskich. Zaniżona samoocena gasi u kobiety wewnętrzny ogień, który ma przyciągać mężczyznę i przygotowywać ciało kobiety do stosunku płciowego. Wygasła namiętność nie pozwala kobiecie roztopić się i nie pozwala fermentować jej sokom życiowym nawet wtedy, gdy kobieta udaje gorący temperament. Błona śluzowa wysycha i ulega uszkodzeniu podczas stosunku płciowego. Im bardziej rozpaczliwie kobieta pragnie udowodnić swoją wyjątkowość, tym mniej mężczyzn jej odpowiada i tym szybciej narasta nowa modna alergia - alergia na męską spermę.
Współczesny mężczyzna cierpi z powodu zaniżonej samooceny. Współczesna kobieta cierpi z powodu zawyżonej samooceny. W rezultacie u obojga dochodzi do zakłóceń w życiu płciowym.
U kobiety, która ubolewa nad tym, że do niczego się nie nadaje jako kobieta, rozwija się frigidność.
U mężczyzny, który żałuje siebie z powodu tego, że jest beznadziejnym mężczyzną, rozwija się impotencja.
Jeśli kobieta żałuje kobiet z powodu tego, że muszą zachodzić w ciążę, nie ma sił, aby zajść w ciążę. Jeśli żałuje kobiet z powodu tego, że muszą nosić płód, nie ma sił do noszenia płodu i ciąża zostaje przerwana. Jeśli kobieta żałuje siebie z powodu tego, że musi rodzić, nie ma sił do porodu. Dochodzi u niej do osłabienia czynności porodowej. Za nią tę pracę musi wykonać medycyna. Czy medycyna sięgnie po leki stymulujące czynność porodową, czy po skalpel do cesarskiego cięcia, rezultat jest jeden - upadek sił życiowych. W jaki sposób wpłynie to na życie dziecka, okaże się później.
Człowiek jest przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem kobietą lub mężczyzną. Jako ludzie wszyscy jesteśmy równi. Jako ludzie stanowimy duchową jedność składającą się z energii żeńskiej i męskiej. Jeśli nie umiemy być ludźmi, to jako kobieta lub mężczyzna jesteśmy tylko połówkami, a nasza podświadomość, czyli dusza, dąży do osiągnięcia całości poprzez zjednoczenie z płcią przeciwną. Wyolbrzymianie lub umniejszanie roli płciowej wiąże się z cierpieniem. Kobiety lubią plotkować o swoich problemach i mogą mówić o nich bez końca. Mężczyźni, przeciwnie, nie lubią, ponieważ przez to mężczyzna staje się słaby. Męska duma nie pozwala chwalić się swoją słabością. Również kobieta, która musi polegać tylko na sobie, nie może sobie pozwolić na taki luksus. To nie oznacza, że taka kobieta nie ma litości nad sobą. Na litość jest tylko nałożony zakaz.
Jeśli mężczyzna zaczyna żałować siebie z powodu tego, że nie ma głowy na karku, jego głowa przestaje myśleć. Przestaje odbierać informacje dostarczane przez życie albo nie stosuje ich w praktyce. Jeśli mężczyzna żałuje siebie, ponieważ nie jest w stanie gospodarować, to nie ma siły, aby poprawić swoją sytuację materialną. Jeśli mężczyzna nie jest w stanie ani myśleć, ani gospodarować, zaczyna żałować siebie z powodu tego, że jest nieudolnym mężczyzną. Od tego zaczyna się rozwój impotencji.
Na tę dolegliwość nie ma innego lekarstwa, jak uwolnienie się od litości nad sobą.
Impotencja pojawia się szybko i szybko mija. Na moich wykładach żartem doradzam kobietom, że jeśli chcą z jakichkolwiek egoistycznych powodów zmienić męża w impotenta, niech zaczną go żałować. Im poważniej się za to wezmą, tym szybciej osiągną pożądany efekt. Na początku pojęczcie i ponarzekajcie, a gdy zobaczycie, że mąż zmiękł, zacznijcie go żałować i przeklinać wszystkich, którzy utrudniają mu życie. Kiedy mężczyzna widzi, że jego ukochana żona nie rozumie swoich błędów, wzrasta w nim poczucie bezradności i litość nad sobą.
Zgłasza się do mnie wiele kobiet, które posłuchały mojej rady, ze skargą, że właśnie tak zrobiły. Mogę je pocieszyć, ponieważ impotencja stosunkowo łatwo poddaje się leczeniu. Kto jest gotów naprawiać swoje błędy, ten je naprawia.
Jeśli mężczyznę, który całym sercem liczy na przebaczenie, choć raz odepchnąć, może on wyciągnąć wnioski na całe pozostałe życie. Oczywiście, to jego problem. Jednak problem także żony. Przecież seks to sprawa obopólna. Kara w postaci odmowy uczestnictwa w seksie to dobrze znany kobiecy sposób na zadanie większego bólu.
Kiedy mężczyzna pragnie kobiety, a ona go nie chce, u mężczyzny pojawia się impotencja. Jeśli sądzicie, że w odwrotnym przypadku u kobiety pojawia się frigidność, to się mylicie. Kiedy kobieta pragnie mężczyzny, a on jej nie chce, u kobiety wzrasta seksualność. Robi wszystko, aby zdobyć mężczyznę. Jeśli mężczyzna zdobywa kobietę fizycznie, to kobieta zdobywa mężczyznę, wdzierając się w jego uczucia. Zawraca mu w głowie i oto on już jest na haczyku. Co będzie dalej, na razie nie będziemy omawiać.
Im bardziej agresywny mężczyzna, czyli im mniej liczy się z pragnieniami kobiety, tym jest on bardziej seksualny i tym bardziej frigidna jest kobieta. Aby odstraszyć od siebie mężczyznę, kobieta zamyka się w sobie. W rezultacie odstrasza od siebie tylko męskie uczucia, ale nie ciało. Mężczyzna zaś, aby chronić swoje uczucia, zaczyna wykorzystywać tylko ciało kobiety. Jej uczucia są mu obojętne. Im więcej łez wylewa kobieta, czyli im bardziej podkopuje własne siły, tym bardziej rozgoryczony staje się mąż. Połykająca łzy żona i gniewnie robiący swoje mąż wspinający się na nią to bardzo powszechne zjawisko. Taki mężczyzna uprawia seks z zażartą złością. Jeśli pojawia się u niego impotencja, to w szacownym wieku, nagle i nieodwracalnie. Ponieważ tacy mężczyźni oceniają siebie po swojej seksualności, to po pojawieniu się impotencji pozostaje mu tylko chodzić ze złym wyrazem twarzy.
Wiedza, że ja go pragnę lub on pragnie mnie, rozpala namiętność.
Wiedza, że ja go nie pragnę lub on nie pragnie mnie, tłumi namiętność.
Im mężczyzna jest bardziej pozytywny, innymi słowy, im bardziej liczy się z pragnieniami kobiety, tym ona jest zimniejsza. Kobieta pragnie, aby mężczyzna w miarę ją kochał, w miarę się z nią bawił i w miarę ją zdobywał. Przy czym "w miarę" oznacza "stosownie do nastrojów kobiety". Ponieważ dobry mężczyzna, zdolny odgadywać kobiece nastroje, nie istnieje w naturze i ponieważ dobroć i litość nad sobą idą w parze, to u takiego mężczyzny potencja zaczyna powoli spadać jeszcze w młodości i być może zanika w bardzo wczesnym wieku. Im mężczyzna jest bardziej dobry, tym wcześniej rozwija się u niego impotencja.
Każdy normalny mężczyzna może określić, dlaczego kobieta odmawia mu seksu - czy dlatego, że źle się czuje, czy dlatego, aby ukarać mężczyznę. Ta kara jest odbierana jako szczególnie upokarzająca, jeśli mąż jeszcze nie zdążył zaspokoić wszystkich materialnych pragnień żony. Żona usprawiedliwia się tym, że nie chce uprawiać seksu z pijanym mężem, przez co umacnia się jej pewność siebie i w ogóle nie zastanawia się nad tym, dlaczego mąż-abstynent stał się alkoholikiem. Jako dziecko przecież nie pił.
Jeśli mąż, dodając sobie odwagi kieliszkiem, jednak decyduje się podejść do żony w łóżku, to ironiczne, celowo litościwe komentarze żony działają na niego jak kubeł zimnej wody i wkrótce nadchodzi dzień, kiedy mężczyzna przestaje podchodzić do żony. Pojawiła się impotencja. Kiedy kobieta dowiaduje się o tym, już nie odczuwa radości z powodu tego, że mąż nie domaga się bliskości, a odczuwa irytację. Swoją porażkę znosi, zaciskając zęby w milczeniu. Podejrzenie mężczyzny, że nie jest chciany takim, jakim jest, zamienia się w pewność. Czeka tylko, aż wskażą mu drzwi. Nadzieja, że jest potrzebny jako pracownik, zmusza go do pracy dniem i nocą. Rozpacz z powodu tego, że jako człowiek nie jest potrzebny, zmusza do chwytania za butelkę.
Mężczyzna, który chce być supermanem, odmawia uznania, że żona odgrywa jakąkolwiek rolę w jego funkcji seksualnej. Rozsądna żona nie będzie udowadniać swojego pozytywnego wpływu. Po prostu naprawi swój błąd i będzie się cieszyć, jeśli się to uda.
Człowiek nie potrzebuje litości, a współczucia. Niestety, między tymi pojęciami nie rozróżnia się. A tym bardziej nie zastanawiają się nad tym, że dobre - to złe, a złe - dobre, i nie rozumieją, co to znaczy. Wszystko, co człowiek nazywa szczególnie dobrym, w rzeczywistości jest szczególnie złe. I odwrotnie, wszystko, co jest bardzo złe, w rzeczywistości jest bardzo dobre. Uświadamiamy to sobie, kiedy mamy dość cierpliwości, aby to złe przeżyć. Zwykle jednak tej cierpliwości brakuje.
Wraz z narastaniem stresu zmienia się jego jakość i wtedy stres nazywany jest innym imieniem. Nadmierna litość również ma inną nazwę. Jest nazywana nadmierną uprzejmością, będącą w swoim oddziaływaniu najbardziej podstępnym rodzajem litości. Sięga się po nią, jeśli chce się pozbawić człowieka jakiejś zdolności, i nie ma pomyłek. Nawet jeśli na twarzy człowieka nic się nie odzwierciedla. Na przykład, ironizowanie w tonie podwyższonej uprzejmości nad zdolnościami seksualnymi bliźniego zamienia jego funkcję seksualną w okrągłe zero.
Komu podwyższona uprzejmość jest miła, ten sam nie zauważa, jak go demoralizują, a następnie wykorzystują w swoich interesach. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że młode dziewczyny, tęskniące za miłością, stają się ofiarami doświadczonych donżuanów. Chociaż matka zastraszaniem i groźbami niby uświadomiła córkę w tej kwestii, jednak tym chętniej córka wpada w pułapkę. Matka stara się różnymi obietnicami zatrzymać córkę przy sobie, ale wystarczy, że ta wyrwie się z domu, jak od razu wpada w sidła donżuana. Kto jest winny?
Z punktu widzenia córki, wina leży po stronie matki, ponieważ ta nie nauczyła jej życia. Matki nie są w stanie nauczyć czegokolwiek dzieci, ponieważ najbardziej pragną podwyższonych uprzejmości. Uważają to za miłość. Jeśli mąż jest dobry, stosują tę samą taktykę wobec mężczyzn i nie rozumieją, dlaczego przy całej bliskości ich intencji wychodzi gorzej niż gorzej. Tak kobiety mieszają molestowanie seksualne z uwodzeniem, a potem same muszą to odkręcać. Molestowanie seksualne jest przyjmowane za uwodzenie, a uwodzenie - za molestowanie seksualne. W rezultacie daleka od realnego życia kobieta zostaje z niczym.
Wpływ kobiety na seksualność mężczyzny to rzecz oczywista. Jeśli kobieta pragnie, aby mężczyzna był mężczyzną, osobowością, której słowo ma wagę i w której można znaleźć wsparcie, to będzie protestować przeciwko mężczyźnie, jeśli ten chce się jej podobać. Dobry mąż, który we wszystkim chce dogodzić żonie, wkrótce zaczyna odczuwać, że żona go nie chce. W rzeczywistości żona nie chce, aby mąż odrzucał własne potrzeby, tłumiąc je. W ten sposób żona stara się zrobić z mężczyzny takiego mężczyznę, którego nie dotykałyby niczyje pragnienia.
Mężczyzna, który tłumi swoje pragnienia seksualne, staje się agresywny. Uśmiercił w sobie człowieka.
Mężczyzna, który tłumi swoje potrzeby seksualne, staje się impotentnem. Uśmiercił w sobie mężczyznę.
Jednoczesne tłumienie i jednego, i drugiego, co zdarza się najczęściej, zamienia mężczyznę w agresywnego impotenta.
Człowiek może bez trudu tłumić swoje potrzeby, ale przeciwko pragnieniom się nie oprze. One władają nim, a jeśli próbuje władać nimi, zaczynają samowolnie działać. Pragnienie kobiety, aby zrobić z mężczyzny osobowość, jest skazane na niepowodzenie, ponieważ to to samo, co dobrego mężczyznę zrobić złym. Pragnienie mężczyzny, aby być dobrym, okazuje się silniejsze i zwycięża. Jeśli żona boi się agresywnego męża i jednocześnie boi się życia seksualnego, to może cieszyć się z nieszczęścia męża. Taka żona osiąga swoje i nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego mąż jest przygnębiony i rozdrażniony.
Mężczyzna rozczarowany kobietami może obejść się bez życia seksualnego i być całkiem zadowolony. Jeśli ten sam mężczyzna musi obejść się bez życia seksualnego z powodu impotencji, może być istnym kłębkiem nerwów, niezadowolony ze wszystkich i wszystkiego. Wiedza, że nie jestem żadnym mężczyzną, pozbawia spokoju ducha. Dlatego trzeba zadbać o to, aby uwolnić litość nad sobą, zanim problem da o sobie znać.
W zależności od specyfiki litości nad sobą następuje spadek aktywności życiowej dowolnej tkanki lub organu, jednak z nich najtrudniej leczyć impotencję, ponieważ ludzie wstydzą się mówić na ten temat. Przeszkadza im poczucie wstydu. I to wstydu największego.
W miarę narastania litość nad sobą staje się podobna do coraz bardziej utrudnionego i spowolnionego ruchu po zamkniętym kole. Człowiek może żałować siebie aż do śmierci, jego siły mogą się wyczerpać, jakby umierał, ale to nie jest śmierć. Litość nad sobą nie jest w stanie dotknąć żadnego organu na tyle poważnie, aby stało się to przyczyną śmierci.
Ruch zatrzymuje się całkowicie tylko z powodu poczucia wstydu. Mężczyzna może latami, uprawiając seks, pozostawać w napięciu, ale za każdym razem, gdy zdarza mu się zawieść przed kobietą, problem wypływa na wierzch i znowu jest mu wstyd. Za każdym razem pewna część energii seksualnej się zatrzymuje, zwiększając objętość już istniejącej zastałej energii. Następnym razem akt seksualny może się udać, ale to jeszcze nie powód, aby zapomnieć o poprzedniej wpadce. Strach przed skompromitowaniem się przed żoną może prześladować mężczyznę latami, przez co pozostaje on w napięciu, jak naciągnięta struna.
Strach przed skompromitowaniem się to jeszcze nie wstyd. To strach. Dopóki nikt o nim nie wie, pozostaje strachem. Jak tylko dowie się o nim ktoś, kto wydaje się lepszy od ciebie, od razu robi się wstyd. Dlatego ludzie rozpaczliwie ukrywają swoje słabe punkty. Dla kogoś, kto ukrywa poczucie wstydu spowodowane problemami w sferze seksualnej, charakterystyczne jest chwalenie się swoją seksualnością lub wiedzą w dziedzinie seksu. To jest sygnał ostrzegawczy, mówiący o tym, że z seksualnością coś jest nie w porządku. Chcąc ukryć niepewność co do swoich walorów seksualnych i utwierdzić się jako mężczyzna, człowiek zaczyna trenować swoje ciało tak, że staje się ono wzorem seksapilu, jednak czas pokaże, czy jest z tego pożytek, czy nie. Długo można oszukiwać innych, ale nie siebie.
W tej sprawie rodziców powinno niepokoić niezdrowe zainteresowanie syna kobietami i seksem. To zainteresowanie przejawia się w nabywaniu literatury związanej z erotyką, pornografią i perwersją seksualną, dzięki czemu łatwo zyskać wśród rówieśników opinię doświadczonego. Protest przeciwko takiemu seksowi ze strony osób dobrze wychowanych to nic innego jak podświadome wyczucie problemu i próba powstrzymania degradacji. Jak wiadomo, zakazami niczego się nie osiągnie, ponieważ dziecko pozbawione przykładu miłości w domu rodzinnym nie przyjmie go od obcych ludzi. Ono potrzebuje mocnych wrażeń, aby rozbudzać swoją seksualność.
Ojcowie, którzy powinni przygotować synów do męskiego życia, znajdują ważniejsze sprawy, albo ojca w ogóle nie ma w rodzinie. Matka zaś, która nie potrafiła zatrzymać męża w rodzinie swoją miłością, boi się gorzej niż śmierci rozmawiać z synem o kobietach. Rozmowa matki o sobie i kobiecych uczuciach zaszczepiłaby synowi pozytywne zainteresowanie płcią przeciwną, niezbędne do tego, aby dowiedzieć się o życiu czegoś takiego, co przyda się samemu. Syn dowiedziałby się o duchowej miłości i zacząłby się nią interesować, ponieważ każdy mężczyzna podświadomie wie, że kobieta potrzebuje przede wszystkim duchowej miłości. Jak i sam mężczyzna. Taki syn po cichu zastanawiałby się, co jest co, i stosowałby swoją wiedzę w odpowiednim czasie i miejscu.
Jeśli kobieta odnosi się ze współczuciem do przejawów impotencji męża, to uświadamia sobie przyczynę i poczucie wstydu u niej się nie pogłębia. Niestety, większość kobiet zaczyna żałować mężów. Jeśli kobieta żałuje słowami i czynami, mąż może się rozzłościć i krzyknąć, że lepiej by było, gdybyś mnie zwymyślała. Kłótnia z wyrzuceniem negatywnych emocji podniosłaby męską potencję. Jednak para małżeńska, żyjąca w imię jednomyślności, milczy i udaje, że nic się nie dzieje, mając nadzieję przy tym, że problem rozwiąże się sam. Problemy zaś istnieją po to, aby je rozwiązywać. Jeśli problem dotyczy jednej osoby, można go rozwiązać samemu, a jeśli problem dotyczy dwojga, trzeba go rozwiązywać we dwoje. Zwykle robi się to dokładnie odwrotnie do potrzeby.
Dobra, inteligentna kobieta nie traci okazji, aby pożałować. Jeśli robi to w milczeniu, nie zdając sobie sprawy z tego, że tym samym rozwija własną litość nad sobą, to osiągnąwszy punkt krytyczny, litość wybucha na zewnątrz. Tonąca we łzach kobieta szlocha na piersi męża, który ma swoich problemów w nadmiarze, wyczerpując z niego resztki sił życiowych. "Jestem zła, brzydka, do niczego, nie podobam ci się, nie jestem ciebie godna!" - lamentuje i wyciąga główne atuty. "Nigdy ci się nie podobałam. Nigdy mnie nie kochałeś. Taka żona nie jest ci potrzebna!" - a tam, patrz, już oboje płaczą, ponieważ żadne z nich nie umie uwolnić litości nad sobą.
Od tego wzmaga się kobieca frigidność i męska impotencja. Ponieważ zwykle mężczyzna z potencjalną impotencją znajduje sobie frigidną żonę, która nie przyznaje się do swojego problemu nawet przed sobą, takie dramaty zdarzają się na każdym kroku. Mąż może wyskakiwać ze skóry, jednak nie jest w stanie pomóc żonie, dręczącej się własną niepełnowartościowością. Nadzieja na znalezienie pełnowartościowego szczęścia z danym małżonkiem topnieje z latami, zamieniając się w zaciekłe wyrzuty. W przypadku problemów seksualnych rodzi to nie tylko poczucie wstydu, ale i beznadziejność.
Beznadziejność wiąże się z pośpiechem. Człowiek, który trzyma się zasady "im wolniej jedziesz, tym dalej zajedziesz", zajmuje się swoimi sprawami i wierzy swojemu uczuciu, które mówi, że rezultat nie od razu się pojawi, tylko po upływie lat. Kto wierzy w reinkarnację, ten czuje, wie, ma nadzieję, że rezultat ujawni się jeśli nie w obecnym, to w następnym życiu. Im bardziej człowiek się spieszy, tym silniejsza jego beznadziejność, jeśli rezultat nie pojawia się od razu. Być może wie, że z taką prędkością nic się nie dzieje, jednak nadal dąży.
Szczególnie błyskawicznie, zdaniem chorych, powinno następować przywrócenie zdrowia, a dlatego oczekują cudów. No a tego, że cuda spełniają się dzięki szczerej wierze cierpiącego, ludzie nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Każde rozczarowanie, które dodaje kroplę do czary beznadziejności, popycha człowieka o krok bliżej do przekonania, że takie życie nie ma sensu. Pojawia się poczucie beznadziejności. Beznadziejność to niezdolność do znalezienia w umyśle wyjścia z trudnej sytuacji.
Litość nad sobą niszczy siłę życiową.
Wstyd utrwala poniesioną stratę.
Beznadziejność to kamień na szyi tonącego.
Ruediger Dahlke i Thorwald Dethlefsen w swojej książce "Choroba jako droga. Znaczenie i przeznaczenie chorób" piszą o możliwych psychosomatycznych i metafizycznych przyczynach impotencji i przywrócenia potencji:
Za impotencją kryje się lęk przed własną męskością, lęk przed agresją. Mężczyzna boi się tego, że jego członek musi być w napięciu. Impotencja to także strach przed kobiecością. Kobieta jest postrzegana jako zagrożenie, kobiecość może pochłonąć. Pierwiastek żeński jawi się w obrazie pochłaniającej pramatki lub wiedźmy. Mężczyzna boi się wpaść w "jaskinię wiedźmy". W tym przejawia się słaba identyfikacja swojej męskości z atrybutami władzy i agresji. Impotent bardziej utożsamia się z biernym biegunem, nieświadomie podoba mu się rola podporządkowanego. Boi się działań. Ale jeśli spróbuje przywrócić potencję siłą własnego pragnienia i woli, to wpadnie w błędne koło, o którym mówiliśmy. Im większy wysiłek, tym słabsza erekcja. Impotencja to powód, aby zastanowić się nad swoim stosunkiem do takich pojęć, jak władza, moc i agresja. Przy tym należy przeanalizować także własne lęki.
Siergiej N. Łazariew w swoich książkach "Diagnostyka karmy" (książki 1-12) i "Człowiek przyszłości" pisze o tym, że główną przyczyną absolutnie wszystkich chorób jest deficyt, brak lub nawet nieobecność miłości w duszy człowieka. Kiedy człowiek stawia coś ponad miłość do Boga (a Bóg, jak mówi się w Biblii, jest Miłością), to zamiast zdobyć boską miłość, dąży do czegoś innego. Do tego, co (błędnie) uważa za ważniejsze w życiu: pieniądze, sława, bogactwo, władza, przyjemności, seks, relacje, zdolności, porządek, moralność, wiedza i wiele, wiele innych materialnych i duchowych wartości... Ale to wszystko nie jest celem, a tylko środkami do zdobycia boskiej (prawdziwej) miłości, miłości do Boga, miłości takiej, jak u Boga. A tam, gdzie nie ma (prawdziwej) miłości w duszy, jako sprzężenie zwrotne od Wszechświata, przychodzą choroby, problemy i inne nieprzyjemności. Jest to potrzebne po to, aby człowiek się zastanowił, uświadomił sobie, że nie tam idzie, myśli, mówi i robi coś nie tak i zaczął się poprawiać, stanął na właściwej Drodze! Jest wiele niuansów, jak choroba przejawia się w naszym organizmie. Więcej o tej praktycznej koncepcji można dowiedzieć się z książek, seminariów i wideo-seminariów Siergieja Nikołajewicza Łazariewa.
Poszukiwania i badania metafizycznych (subtelnych, mentalnych, emocjonalnych, psychosomatycznych, podświadomych, głębokich) przyczyn problemów i chorób związanych z potencją trwają. Ten materiał jest stale aktualizowany. Prosimy czytelników o pisanie swoich komentarzy i przesyłanie uzupełnień do tego artykułu. Ciąg dalszy nastąpi!
© Andrei ZHALEVICH
www.zhalevich.com
Wykorzystane źródła
- Andrei Zhalevich. ŚWIATOROZUMIENIE. Poszukiwanie głębokich znaczeń, odkrycie pierwotnych przyczyn i wyższych przeznaczeń. - Wrocław: Zhalevich.Com, 2023 r.
- Луиза Хей. Исцели себя сам. - М.: ОЛМА, 1990 г.
- Владимир Жикаренцев. Путь к свободе. Кармические причины возникновения проблем или как изменить свою жизнь. - СПб.: МиМ-Дельта, 1996 г.
- Лазарев С. Н. Диагностика кармы (Т. 1-12). - CПб.: АО Сфера. 1993-2000 гг.
- Валерий Синельников. Возлюби болезнь свою. - К.: София, 2001 г.
- Лиз Бурбо. Твое тело говорит «Люби себя!». - К.: София, 2008 г.
- Торсунов О. Г. Связь болезней с характером. Жизненная энергия человека. - М., 2015 г.
- Бодо Багински, Шарамон Шалила. «Рейки» - универсальная энергия жизни. - К.: София, 2002 г.
- Энергоинформационная медицина по Коновалову. Исцеляющие эмоции. - CПб.: Питер, 2009 г.
- Анатолий Некрасов. 1000 и один способ быть самим собой. - М.:Амрита, 2008 г.
- Лууле Виилма. Душевный Свет. - Екатеринбург: У-Фактория, 2000 г.
- Лууле Виилма. Светлый источник любви. - Екатеринбург: У-Фактория, 2009 г.
- Рудигер Дальке. Болезнь как путь. Значение и предназначение болезней. - CПб.: ИГ "Весь", 2004 г.
i inne źródła na temat psychosomatyki i Światorozumienia